Jeździec: Początki w siodle

Niech naszą pierwszą stajnią będzie po prostu stajnia najbliższa miejscu naszego zamieszkania. W przypadku rodzin z dziećmi dobrym momentem jest okres wakacji, jako że wspólne rodziców z ich pociechami początki dostarczają wspaniałych wrażeń. Szanse siedmiolatka i jego mamy lub taty są właściwie wyrównane, a wspólne opłakiwanie obolałych po jeździe kości i mięśni zaskakująco jednoczy rodzinę.
Co do miejsca zaufajmy swoim zmysłom i instynktowi. Schludna stajnia i zadbane konie (to ocenić może przecież każdy) stanowi całkiem poważne kryterium wyboru. Koń musi pracować z nami, ale odpoczywać - sam. Zatem my potrzebujemy porządnej ujeżdżalni, a koń - dużego padoku.
Wszystko w swoim czasie
By się uczyć jeździć, potrzebujemy nie tylko konia, ale i instruktora. Nie od rzeczy będzie też lektura stosownego podręcznika.
Konie są różne. Raczej nie trafimy na kopiące i gryzące. Poznane będą delikatne, wrażliwe i płochliwe. Często błędnie ową płochliwość mylimy z agresją. Cóż, przestraszone konie zwykle uciekają, czasami bardzo szybko... Różny też będzie ich entuzjazm dla naszych poczynań - zupełnie jak u instruktorów. Tyle że tu początkowy brak entuzjazmu gwarantuje nam bezpieczeństwo - inaczej niż u instruktorów. I tak ma być! Niech temperament konia rośnie wraz z naszymi umiejętnościami. Konie też się uczą. Nie wymagajmy zatem od konia rzeczy niemożliwych!
Instruktorzy też bywają różni. Dobry będzie ten wymagający i zaangażowany. Jeśli usłyszymy kardynalne: "Palce do konia, pięty w dół" - to już jest dobrze! Instruktor to "potworny człowiek", który musi poświęcić nam swój czas, na każdym kroku przypominając o prawidłowej postawie i prawidłowym "oddziaływaniu" na konia. Jego zadaniem jest bezpieczne i efektywne wpojenie nam podstaw jazdy. A "podstawy" to pojęcie niezwykle szerokie. Gdy przebrniemy przez etap jazd na lonży, czeka nas pierwszy kłus, potem pierwszy galop, pierwsza lotna zmiana nogi i gdy będzie nam się wydawało, że już jesteśmy dobrzy, okaże się, że przed nami pierwsze pasaże, piafy, ciągi i piruety. Już nie zadowolą nas niskie koziołki, wyzwaniem będzie pierwsza stacjonata, w chwilę później - tripplebarre. Rarytasem okaże się pierwsza jazda w teren, ale zapewniam, że galopady do puszczach Pojezierza Drawskiego czy plażach Bałtyku dostarczą nam emocji znacznie większych.
Dla wygody i bezpieczeństwa
Nie wyobrażam sobie jeździectwa bez kontaktu z koniem w stajni, bez czyszczenia, siodłania, drobnych zabiegów weterynaryjnych. Zgoda właściciela na nasze działania jest nobilitacją, szansą poznania i zrozumienia konia. Bezwzględnie wykorzystajmy taką możliwość. Zgoda konia, okazane nam zaufanie, poddanie się naszym zabiegom jest nobilitacją szczególną. Współpraca dopracowana do perfekcji uczyni z nas prawdziwych "zaklinaczy koni".
Instruktorowi trzeba pomóc. Pamiętajmy, że instruktor ma nas uczyć bezpiecznie. O ile toczek (jeździecki kask) powinien znaleźć się w każdej stajni i należy go bezwzględnie używać, my powinniśmy zaopatrzyć się w wygodne spodnie - elastyczne lub obszerne i buty do jazdy konnej. Rolę butów doskonale spełniają czapsy w połączeniu z dowolnym obuwiem bez wielkiego "języka" i z gładką podeszwą. Dobre buty uniemożliwiają zablokowanie się naszej stopy w strzemieniu, a to czasami ratuje nam zdrowie.
Akcesoriów jeździeckich jest całe mnóstwo - od rękawiczek poczynając, poprzez czapsy, na kamizelkach ochronnych kończąc. Zdecydowanie odradzam kupowanie i używanie tylko palcata (bacika). Nie uczmy się karania konia za nasze błędy. Kolejne lekcje powinny dać nam wiedzę o tym, co powinniśmy robić, by uzyskać zamierzony efekt bez pomocy innych niż nasze ciało.
fot. Fot. Andrzej Bogacz / AG
Każdemu według upodobań
Świadomie unikam rozwodzenia się nad cenami. Jeździectwo nie jest tanie, ale nie znam rzeczy dobrych i tanich jednocześnie. Uważam, że raczej - w kontekście opłat - powinniśmy traktować je jak inwestycję - w zdrowie, w rodzinę i w końcu, w przypadku naszych latorośli - inwestycję w kształcenie dziecka. Zabawowa przejażdżka będącą pierwszą przygodą z koniem może zaowocować w przyszłości zaliczonym kursem instruktorskim czy sędziowskim, może też stać się bodźcem do dalszych studiów na wydziałach akademii rolniczej. Rzeczywistość uczy, że wykształcony jeździec jest poszukiwanym pracownikiem na całym świecie.
Jak potoczą się nasze jeździeckie losy, zależy od nas. Gęsto rozsiane po Polsce ośrodki jeździeckie oferują cały wachlarz możliwości. Wielbiciele Indian i kowbojów mają "western", młodzi i wygimnastykowani - woltyżerkę, stateczniejsi - powożenie, tradycjonaliści - formacje kawaleryjskie, ciekawscy - rajdy, wielbiciele grupowego współzawodnictwa - polo. Wszystko to jest i czeka...
Pamiętajmy, że wszystko to zawdzięczamy koniom, ich sile i łagodności i okażmy im naszą wdzięczność.
autor: Bronisław Bruks
Wysłano dnia 16-11-2004 przez Gazeta Wyborcza
Oceny artykułu
