
Dołączył: 22 Mar 2012
Posty: 4
Status: Offline
|
Witam.
Poszukiwałem pewnej opinii jeźdźców na forum i powrócił temat Belfegora na czoło. Miałem już nic nie pisać i się nie wypowiadać. Doszedłem do wniosku, że temat tej stajni to temat ping-pong, nieustanne odbijanie piłeczki. Jednakże postanowiłem wesprzeć pokrzepiającym słowem dobre duszki, które zawitały w progach tak burzliwie opiniowanej stajni. Na wstępie zaznaczę, że widziałem wiele miejsc i znam, lub znałem mnóstwo ludzi w tej branży, napatrzyłem się (a już całkiem długo stąpam po tej ziemi) na różne niedopuszczenia. Moi drodzy, na tym temacie padło chyba za dużo słów, które mogły by raczej zostać przypisane do corocznych epizodów w miejscowości Skaryszew. Stajnie odwiedziłem i to nie raz, uważnie się wszystkiemu przyglądając. Miejsce? Owszem odstraszające swym wyglądem, parę niedociągnięć uchwyciłem, które należałoby poprawić. Ale nie o tym ma być mowa. Pani Marta (nie Magda, pomyłka mojego znajomego i nazwiska nie podam bo mogłaby sobie tego nie życzyć) to jedna z niewielu osób o rzadkiej już dziś cesze - bezinteresowności. Robi wiele rzeczy za które, mnie jako szefowi głupio by było nie zapłacić. Na przykład: był zarzut, że konie są nieodrobaczone, to już stara informacja. Dziewczyna robiła badania na laboratorium parazytologicznym na swojej uczelni, robaki rozpoznano i potraktowano odpowiednim specyfikiem, jak Bóg mi świadkiem tak było. W stajni ruszył mały remont, siodlarnia została odczyszczona, pomalowano ściany, będzie robione coś więcej. Jeśli chodzi o konie i jakość jazd. Zajeżdżane są młodsze konie do rekreacji (staruszki odmaszerują na zasłużoną emeryturę). Zdrowe, z lśniącą sierścią i żywym okiem. Głodne nie, bo dostają warzywa, owoce, owies (tak, tak dopatrzyłem się owsa) i siano. Przyznam, że są 2,3 konie w gorszej kondycji zdrowotnej, ale w dużej mierze spowodowane jest to już chyba sędziwym wiekiem. Kowal gości w progach Belfegora i weterynarz też, nawet często więc można się ich dopatrzeć. Jakość jazd, żebym nie skłamał jedna z lepszych na terenie Wrocławia. Pani Marta (i teraz też p.Justyna) zaangażowane przez całą lekcję, na bieżąco tłumaczą, z uśmiechem i werwą motywują jeźdźców. Lekcje zaplanowane i prowadzone w oparciu o sporą wiedzę, jak na ich staż instruktorski (uprawnienia są, p.Marta o ile dobrze pamiętam, została przyjęta w grono ludzi Stowarzyszenia Pro Hipico Bono t.Mickunasa), nie tylko z dziedziny jeździectwa, ale też np. dziedziny fizjoterapii. Nie spotkacie się tam z standardowym ,,pięta w dół!" ,,proste plecy!!" a i na pewno wrócicie zmęczeni. Niesłychane rzeczy opowiadam? Bajki?? Rzeklibyście stary plecie trzy po trzy, spadł z konia i w głowie mu się przewróciło? Niedowiarków odsyłam na samodzielne oględziny, i nie raz, ale parę razy bo obiektywna ocena rodzi się na solidnych oględzinach BEZ EMOCJI. W duchu kibicuję dziewczynom i jak da radę sam w czymś pomogę, szczególnie p.Marcie, która jest miesiąc po operacji kolana, a już ciężko pracuje na rzecz końskich przyjaciół. Wie jak jest, wie ile jest do poprawienia, walczy nierzadko sama. Tak na koniec zacytuję ją samą ,,trener mi powiedział, że kłapać paszczą każdy potrafi, ale prawdziwa miłość do koni objawia się czynem... żałuję, że zrozumiałam to jako dopiero jako młoda kobieta (...)"
|
» Wysłany: Pon Maj 21, 2012 9:25
|